Orlik grubodzioby

Aquila clanga

Zimowisko orlika grubodziobego - Kreta 2012 - Wstęp

Spis treści

Trudno jest powiedzieć, co sprawiło, że ptak wybrał właśnie Kretę. Dążąc do poznania, ludzie cały czas zadają pytania, strają się ułożyć poszczególne elementy układanki w spójną całość i zaszufladkować wyniki. Nie inaczej jest w przypadku migracji ptaków. Poznając trasę wędrówki poszczególnych gatunków najchętniej widzelibyśmy ją jako jeden niezmienny i możliwie wąski korytarz. Dlaczego? Bo tak najłatwiej nim kierować, tak najłatwiej nad nim panować. To dlatego samoloty latają po ściśle wyznaczonych szlakach. Jak twierdzą specjaliści, inaczej się nie da, zbyt duże jest bowiem niebezpieczeństwo kolizji. Przyroda jednak zdaje się przeczyć tym tezom. Miliony, jeśli nie miliardy stworzeń wzbijają się w powietrze przemierzając tysiące kilometrów czasem w gęstych i licznych stadach. I pomimo faktu, że nikt nad tym zdaje się nie panować, na próżno by szukać informacji o wypadkach między nimi. I przecież tak niedawno jeszcze patrzyliśmy w górę zazdroszcząc im tej wolności w przestrzeni. Dziś sami potrafimy się wzbić do góry, jednak przestrzeni jakoś nie umiemy tam już znaleźć. Czyżby więc "poznanie" oznaczało "ograniczanie"?

A jak było z Zośką? Czy wzbijając się w biebrzańskie niebo pewnego wrześniowego dnia zakodowany w mózgu sygnał kazał jej obrać taki to a taki kurs na takiej to a takiej wysokości? Czy może wzbiła się i korzystając z takiego, a nie innego kierunku wiatru tego dnia dała się ponieść na swych potężnych skrzydłach przed siebie? Odpowiedzi na te pytania wciąż szukamy. Dziś stwierdzić możemy tylko fakty. A są one takie, że Zośka nie wybrała tej samej trasy, co jej rodzice. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Młode, niedojrzałe płciowo osobniki, z braku obowiązków często tułają się to tu, to tam. Niby bez celu, ale tak naprawdę takie zachowanie jest wspaniałym elementem warunkującym przetrwanie gatunku. To w ten właśnie sposób w przyrodzie (jak również u nas, ludzi) odbywa się "poznanie". I dzięki temu poznaniu możliwe jest zasiedlenie nowych miejsc w ciągle zmieniającej się przecież rzeczywistości. Oczywiście nie zawsze taka podróż musi zakończyć się sukcesem, stąd też wyższa jest śmiertelność osobników młodych, niż dorosłych. Ale czy ktokolwiek z nas dziś pamięta, ilu żeglarzy zginęło zanim Krzysztof Kolumb odkrył Amerykę? Zośce się udało. Po ponad miesięcznej wędrówce pewnego dnia dotarła do wybrzeży Grecji i... zdecydowała się na skok. Na Kretę właśnie. Dzięki danym satelitarnym wiemy również, że jakiś czas potem szukała dalszej drogi na południe. Jednak żadnej nie znalazła, na wyspie natomiast znalazła odpowiednie miejsce dla siebie. Więc została.

Naszym zadaniem było poznanie tego miejsca, jego opisanie i możliwie wskazanie niezbędnych, z punktu widzenia orlika grubodziobego, elementów umożliwiających egzystencję w tamtym rejonie. Dlatego też wyposażeni w niezbędny sprzęt stawiliśmy się o ściśle określonej godzinie w ściśle określonym miejscu, po czym w ściśle określony sposób wznieśliśmy się do góry i ściśle określonymi trasami dotarliśmy do ściśle określonego kolejnego miejsca. Czynności te powtarzaliśmy kilkukrotnie, za każdym razem ściśle udowadniając, że nie jesteśmy ani przemytnikami, ani narkomanami, ani złodziejami czy mordercami. Naszym planem było dotarcie na miejsce tuż przed kolejnym odczytem danych satelitarnych Zośki (dane te spływają do nas co 3 dni), jednak aura popsuła nam szyki i na Krecie wylądowaliśmy dzień później. Dlatego też czym prędzej chcieliśmy znaleźć się w terenie, co okazało się zadaniem niełatwym, bowiem zarówno roztaczające się wokoło krajobrazy, jak i kręte drogi utrudniały to zadanie. Przebywając zazwyczaj w płaskim terenie biebrzańskich bagien oczarowani byliśmy zarówno pofałdowanym terenem, jak i obecnością morza. Niestety zatrzymywanie się za każdym zakrętem czy wzniesieniem w celu podziwiania i robienia zdjęć nie wchodziło w rachubę, jakoś więc musieliśmy pogodzić się z faktem ograniczeń czasowych. Jednak stadka krążących nad drogą jaskółek skalnych, będących dla nas nowym gatunkiem, nie mogliśmy sobie odmówić.